
Dzisiaj jedziemy na wschód, tak daleko jak tylko można w Turcji.
Kierujemy się w stronę Kars drogą D060. Początkowo jedziemy wąwozem, wokół góry, skały, urwiska a następnie wjeżdżamy na płaskowyż. Nawigacja pokazuje, że jesteśmy na wysokości ponad 2000 mnpm. Wysoko i nasz samochód trochę to odczuwa, zwłaszcza na podjazdach, które maja po kilkadziesiąt kilometrów.
W okolicy Penek po prawej stronie widać piękne góry i zjazd do miejscowości Sindiran i Senkaya. Tym razem nie mamy na to czasu ale zapisuję w pamięci, że kiedyś trzeba to zobaczyć.
Dzisiaj pierwszy przystanek to małe jezioro Aygir, zjazd z drogi D060 naprzeciwko zabudowań, następnie delikatnie w prawo i nad samo jezioro. Początkowo planowałam tutaj nocleg jednak mała ilość informacji jaką znalazłam w sieci nie wystarczyła aby zaryzykować przyjazd po 22,00. Zresztą wcześniejszy nocleg znaleziony bardzo przypadkowo, blisko drogi i rzeki, za nasypem, wśród skał miał swój urok.
Jezioro Aygir nas zauroczyło. Polecam każdemu na odpoczynek, nocleg tranzytowy w drodze do lub z Gruzji. Mimo, że znajduje się blisko drogi D060 to sama droga jest mało uczęszczana. Wokół mieszkają tylko pasterze.






Nie trzeba słów.


Przy wjeździe do Kars posterunek, pierwszy z wielu jaki mieliśmy okazję zobaczyć we wschodniej Turcji. Jak to wygląda. Zwężenie z dwóch pasów do jednego, blokada ustawiona z worów z piaskiem, beczek, następnie stoi wóz opancerzony, posterunek i kilku żołnierzy lub policjantów.
Pierwsze pytanie – czy mówimy po turecku. Nie – zdziwienie, dlaczego. Skąd jesteśmy, gdzie jedziemy, sprawdzenie paszportów i możemy jechać dalej. Bez najmniejszych problemów. Szybko i sprawnie. Nawet miło.
Wjeżdżamy do Kars – stolicy prowincji. Miasto ma bogatą historię, do XI wieku było ważnym ośrodkiem Armenii, następnie zdobyte przez Bizancjum później zajmowane kolejno przez Seldżuków, Mongołów, Ilchanidów, chwilowo pod panowaniem króla Gruzji Jerzego V Wspaniałego i znów przejęte przez Timurydów, Persów, Osmanów. Na przełomie XIX i X wieku pod panowaniem Rosjan, chwilowo należało do Republiki Armenii a od 30 października 1920 roku Kars został dołączony do Turcji. Miasto nie jest szczególnie urokliwe, duże szerokie ulice, domy – bloki. Z zabytków to armeński kościół z XI wieku, cytadela z XVI wieku i most z XVIII wieku. Przyznam, że my nie zwiedzaliśmy Kars, naszym celem było Ani. Uzupełniliśmy prowiant o niezbędne artykuły , bo tylko takie dostępne są w lokalnych sklepach.
Co nas zaskoczyło w Kars. Przy domach – blokach, obok pojemników na śmieci było mnóstwo krwi i skór po zabitych zwierzętach. Nie wiedzieliśmy co to znaczy. Jeszcze nie. Ale widok był dziwny i budził niepokój.
Do Ani mamy około 60 kilometrów i jedną drogę, wokół płasko i pola po zebranym zbożu. Dojeżdżamy do wioski, na końcu jest parking, obok ceglaste mury obronne Ani


Wchodzimy do środka.





Zwiedzanie Ani w 40 stopniowym upale nie należy do najprzyjemniejszych ale … ruiny robią wrażenie.
Jak wspomniałam we wcześniejszym wpisie remonty obiektów sakralnych w Turcji trwają w nieskończoność i tak jest w tym przypadku.


Ruiny Ani są największym i najwspanialszym świadectwem ormiańskiej kultury, religii i potęgi z przeszłości.
Ani położone na zbiegu szlaków handlowych, było zwane miastem tysiąca i jednego kościoła. W czasach świetności, które przypadały na XI wiek porównywane było do Konstantynopola czy Bagdadu, zamieszkiwane przez 100 000 mieszkańców. Od 961 roku stolica Armenii – tzw. Państwa Ani. Podobnie jak pobliskie Kars ma burzliwą i podobną historię. Około 1319 roku zostało zniszczone przez trzęsienie ziemi i od tego momentu nastąpił stopniowy upadek miasta, które gdzieś w XVII zostało zapomniane. Po I wojnie światowej i przejęciu przez Turków ziemie te zostały opuszczone i stały się terenem zmilitaryzowanym i niedostępnym. Dopiero od niedawna znów można zwiedzać Ani i tereny przygraniczne.
W czasie zwiedzania spotkaliśmy armeńską rodzinę, która przyjechała zwiedzić Ani. Mimo, że Armenia jest zaraz za kanionem, widać posterunki graniczne i owce pasące się po armeńskiej stronie to aby dojechać do Ani musieli po pierwsze z Armenii wjechać do Gruzji następnie z Gruzji do Turcji, i z Kars dopiero do Ani. Granica pomiędzy Turcją a Armenią jest zamknięta, nie działają żadne przejście graniczne.
Dzisiaj do zwiedzania mamy:
- Kościół Dobrego Pasterza (obecnie tylko fundamenty, runął w 1966 roku)
- Mury miejskie króla Symbata z X wieku
- Kościół króla Gagika II (tylko dolne partie, reszta runęła w XI w.)
- Kościół Gruziński (płn. ściana)
- Zoroastriańska świątynia ognia
- Kościół św. Apostołów (5-kopułowy kościół ormiański)
- Kościół św. Grzegorza rodziny Abughamirów
- Kościół Odkupiciela (tylko płn. połowa)
- Katedra
- Kościół św. Grzegorza fundacji Tigrana Honeca
- Kaplica św.Dziewicy Hripsime
- Mury cytadeli
- Kościół pałacowy
- Kościół św. Jana
- pozostałości mostu








A wokół nic nie ma.

Zwiedzanie zajęło nam około 3 godzin. Wstęp kosztuje 10 TL. Na parkingu nie ma cienia, jest mały sklep z pamiątkami i zimnymi napojami.
Nocleg chcemy spędzić nad jeziorem Balik. Do przejechania ponad 130 kilometrów drogami lokalnymi więc szukamy skrótu aby nie wracać do Kars. Zaraz za miasteczkiem Ani skręcamy w lewo i jedziemy drogą szutrową do miasta Digor.

Następnie drogą D070, D080 a w miejscowości Tuzluca odbijamy w stronę jeziora. Jedziemy bardzo wąskimi drogami lokalnymi. Cały czas w górę bo jezioro jest na wysokości 2 200 mnpm. „Misiek” ma już trochę dosyć po całym dniu w 40 stopniach i cały czas w górę. Robimy postój a w tle Ararat.


Za wzniesieniem upragniony widok na jezioro…



Nad jeziorem działa camping Seres. Co to znaczy. Jest drewniana toaleta osobna dla pań i panów oraz drewniane wiaty nad jeziorem. To wszystko. Miejsce kosztuje 20 TL komplet. Wieczorem camping całkiem opustoszał. Zostaliśmy my i dwie rodziny, które zaprosiły nas do ogniska na herbatę i wspólne śpiewanie. Było bardzo miło.


Dowiedzieliśmy się również co działo się w Kars i dlaczego.
Otóż trafiliśmy na najważniejsze święto muzułmańskie czyli Id al-Adha (Kurban Bajram „Święto Ofiarowania”) rozpoczynające się 10. dnia miesiąca zu al-hidżdża i trwające 3–4 dni. Jego początek wypada w trzeci lub czwarty dzień pielgrzymki do Mekki, ale obchodzone jest przez cały świat muzułmański, nie tylko przez pielgrzymów. Id al-Adha upamiętnia ofiarę Abrahama i jego posłuszeństwo wobec Boga. Abraham (Ibrahim) według islamu miał złożyć w ofierze Bogu swego syna Izmaela, Bóg jednak, widząc oddanie Abrahama, pozwolił mu złożyć w ofierze barana zamiast dziecka. Na pamiątkę czynu Abrahama każdy ojciec rodziny składa w ofierze owcę, barana, wielbłąda lub krowę. Zwierzę musi zostać zabite rytualnie, następnie dzieli się mięso tak, by ⅓ oddać potrzebującym, ⅓ krewnym, a pozostałą ⅓ spożywa się na wspólnej uczcie.
W Kars widzieliśmy to co pozostało po zabiciu zwierząt. Nad jeziorem Balik miała być uczta.


Rano spokojne śniadanie, kąpiel w dosyć zimnym jeziorze i zdjęcia. Około 14 jedziemy dalej ponieważ na camping zjeżdża coraz więcej tureckich rodzin, dla nas jest już zbyt tłoczno.

Od campingu wzdłuż zachodniej strony jeziora jest piękna szutrowa droga z wieloma dzikimi miejscami, które nadają się na postój czy nocleg. Polecam każdemu. My kierujemy się do Doğubayazıt na camping Murat gdzie mieliśmy?! spędzić następną noc.
cdn.
Jeżeli masz ochotę dowiedzieć się więcej to pierwsza część naszej wyprawy do Turcji wschodniej jest tutaj: http://wdrodzedo.com/gory-pontyjskie/
Zapraszam również na krótki film opowiadający o naszych przygodach w Turcji. Pierwsze 6,45 minut filmu.