Stambuł – Istanbul – zwiedzanie w dwa dni

Do Stambułu dotarliśmy trochę nietypowo, ponieważ samochodem z Polski.

Podstawowym kryterium w wyborze noclegu był parking, jednak nie podziemny, nigdy się do nich nie mieścimy, samochód jest wysoki, tylko taki zwykły, obok hotelu.

Wybierając nocleg i patrząc na plan miasta na google maps byłam przerażona ogromem miasta, ulic, skrzyżowań. Nie chciałam wjeżdżać samochodem do samego centrum, szukałam hotelu blisko linii tramwajowej T1, która jedzie  co centrum Stambułu obok wszystkich większych atrakcji. To był mój plan – poruszać się tramwajem po Stambule.

I tak po wielu namysłach, mailach do hotelu aby potwierdzić istnienie parkingu wybór padł na Topkapi Inter Istanbul Hotel.

Hotel położony jest może 200 metrów od przystanku, później 8 stacji i jesteśmy w Sultanahmet, jazda trwa jakieś 15 minut. Tramwaj linii T1 jeździ często.

Do Stambułu wjeżdżaliśmy w niedzielę popołudniu, korek do miasta miał jakieś 25 kilometrów a i wcześniejsze 4,5 godzinne stanie na granicy bułgarsko – tureckiej nie nastawiło nas optymistycznie.

W hotelu byliśmy około 20.00 zmęczeni i szczęśliwi a tętniące miasto całkiem nas urzekło. Byliśmy głodni, bardzo głodni, dlatego jak tylko zostawiliśmy torby w pokoju padło pytanie – gdzie jemy?

Wystarczyło przejść na drugą stronę ulicy czyli naprzeciw hotelu siedziało dużo miejscowych, kafejka też nie wyglądała źle. Zamówiliśmy miejscowe przysmaki, kebab wołowy z sosem pomidorowym i kwaśnym mlekiem. Super. Deser otrzymaliśmy w gratisie. Taką kaszę mannę na słodko.

Z pełnym żołądkiem udaliśmy się na przystanek. Chciałam kupić kartę miejską. Bałam się, że to będzie bardzo skomplikowane. Nic bardziej błędnego. Na każdym przystanku ustawione są automaty. Wystarczy kupić kartę, która jest już załadowana paroma lirami. Nas była czwórka i wystarczyła nam jedna karta. W Stambule kartę kasuje się przed wejściem na przystanek, po prostu jedna osoba kasowała, przechodziła przez bramkę i podawała kartę następnej osobie. Kartę można w dowolnej chwili doładować, wystarczy położyć ją na automacie, na wyświetlaczy i włożyć banknot do automatu. Karta obowiązuję na wszystko: tramwaj, autobus, metro, prom.

Następnego dnia był poniedziałek.

Zaraz po śniadaniu o 7 rana, pojechaliśmy tramwajem linii T1 do Sultanahmet.

Pierwszy w planie był Błękitny Meczet.

Spodziewaliśmy się ogromnych kolejek, których dzisiaj nie było, jednak musiały być, świadczyły o tym ślimaki przed wejściem. Wchodząc zdejmujemy buty i odkładamy na półki. Oczywiście obowiązują długie spódnice, spodnie, zakryte ramiona, włosy.

Nie zdawałam sobie sprawy i byłam bardzo zaskoczona, że po wyjściu z meczetu wystarczy przejść parę kroków deptakiem i jesteśmy przed Hagia Sophia.

Hagia Sophia według przewodnika miała być zamknięta w poniedziałek, więc zwiedzanie jej miałam zaplanowane na następny dzień. Jednak rodzinnie zdecydowaliśmy zobaczyć, może jest otwarta. I była, znów bez tłumów ominęliśmy ślimaki i byliśmy w środku. Jest remont więc dwie ściany są zasłonięte ale i tak bazylika przekształcona na meczet zrobiła na mnie ogromne wrażenie.

Po wejściu korytarzem na górę bazyliki można zobaczyć odkryte mozaiki.

A później prosto do Pałacu Topkapi. Było już około 13 i coraz więcej osób zwiedzających. Przed wejściem są tradycyjne kasy, do których była kolejka oraz automaty. My skorzystaliśmy z automatów bez kolejki, kupiliśmy bilet do pałacu i do haremu.

Następnym punktem zwiedzania była Cysterna Bazyliki.

Nie opisywałam poprzednich atrakcji, kiedy powstały, kto zbudował. Wydaje mi się, że to takie powtarzanie za przewodnikiem, który przecież zawsze mamy z sobą.

Ale nie wszyscy trafiają do Cysterny. Trochę myląca nazwa, nazywana jest również Podziemną Cysterną lub Pałacem Jerebatan. Jest największą z kilkuset starożytnych cystern, która wciąż znajduje się pod miastem Stambuł w Turcji w pobliżu Hagia Sofia.

Zaczyna się niepozornie, wąska ulica, kamienica, niepozorne wejście. Kasa biletowa i schodzimy schodami w dół, wilgotno, ciemno, kapie woda. Z boku turyści ubierają stroje prawie jak z serialu i robią pamiątkowe zdjęcia.

Mnie jednak urzekła Cysterna, której sklepienie podparte jest ponad trzystoma marmurowymi kolumnami, ustawionymi w rzędach. Początki Cysterny sięgają VI wieku n.e. Została wybudowana w odpowiedzi na rozkaz bizantyjskiego cesarza Justyniana I. Cysterna miała za zadanie zaopatrywać w wodę pałac cesarski w przypadku wybuchu wojny lub zatrucia wody pochodzącej z akweduktów. Rola Cysterny przygasła po zdobyciu Konstantynopola przez Turków, podobno nawet nie wiedzieli o jej istnieniu.

Są również kolumny z głową meduzy, duże karpie i mnóstwo monet. Naprawdę nie chce się wychodzić na słońce.

Następnie był Park Gulhane, usytuowany poniżej pałacu Topkapi.

Wędrujemy przez BARDZO ruchliwy port. Wyjeżdżają stąd promy w każdym kierunku.

Następny w kolejności zwiedzania jest most Galata. Jest dwupoziomowy. Na dole znajdują się knajpki, na górze jest ruch samochodowy i dziesiątki rybaków. Tutaj zjedliśmy najlepszą kanapkę z rybą – makrelą.

Po drugiej stronie mostu Galata jest wieża Galata, zwana również Christea Turris, czyli Wieża Chrystusa, lub Megalos Pyrgos (Wspaniała Wieża). Została zbudowana  w 1384 jako część fortyfikacji ówczesnej kolonii  i była jej najwyższym punktem (wieża ma wysokość 63 metrów).  Obecnie znajdują się tutaj: klub, restauracja, sklep z pamiątkami oraz punkt widokowy.  Na wieżę wjeżdżamy windą i na koniec parę schodów. Na górze można ją obejść dookoła ale jest bardzo ciasno. Widoki rekomensują wszystko, widać Stambuł.

Wracamy. Jesteśmy zmęczeni. Zobaczyliśmy bardzo mało jak na tak wielkie miasto ale myślę, że to co najważniejsze. Może 300 metrów od wieży Galata jest przystanek tramwaju T1. Wsiadamy i jedziemy. Przejeżdżamy obok Wielkiego Bazaru. Co robić – wysiadamy. Bazar możemy podzielić na dwie części, zadaszoną, w której są drogie sklepy oraz odkrytą ze stoiskami z wszystkim.

To był już ostatni punkt tego dnia.

Zwiedziliśmy: Błękitny Meczet, Hagia Sophia, Cysterna Bazyliki, Park Gulhane, most galata i wieżę Galata, Wielki Bazar.

22 kilometry pieszo po Stambule i tramwajem oczywiście.

Należy się nam drzemka.

Zapraszam na film z pobyty w Stambule.

Menu