Amasya – w drodze do Turcji wschodniej

Pierwszą częścią naszej wyprawy był 3 dniowy pobyt w Stambule.

Stambuł jest piękny i egzotyczny ale … Adrenalina nie buchała w nas w czasie pobytu, no może z wyjątkiem zagubienia na cmentarzu ale to inna historia.

Następny nocleg w drodze na wschód wypadał w pięknej, położonej nad rzeką Yesilirmak Amasya.

680 kilometrów pokonaliśmy w 8 godzin, a że ze Stambułu wyjechaliśmy o 5 rano aby uniknąć porannego szczytu komunikacyjnego na miejscu byliśmy już o 13. Od razu podjechaliśmy pod twierdzę, cytadelę przez miejscowych nazywaną zamkiem Harsena. Parking jest zaraz pod twierdzą, dojazd z dwóch stron miasteczka. Bilet wstępu 5 TL od osoby.

Budowla pochodzi z czasów Pontu, składa się z 8 pasów obwarowań oraz podobno tunelu wykutego w skale, długiego na ponad 150 metrów.

Z zamku roztacza się przepiękny widok na miasto, rzekę i otaczające góry.

Amasya zamieszkana była przez Hetytów, Frygów, Klimerów, Lidyjczyków, Persów, Ormian (informacje z Wikipedii). Zdobyta przez Aleksandra Wielkiego w IV wieku p.n.e., później została stolicą Królestwa Pontu. Dziś nad miastem górują grobowce.

Zwiedzanie grobów w godzinach od 9 do 18. Wstęp 5 TL od osoby. My przyszliśmy parę minut przed osiemnastą i niestety nie zostaliśmy wpuszczeni. Dopiero następnego dnia rano zwiedziliśmy grobowce. Niestety obecnie nie można wejść do żadnego i z przykrością muszę stwierdzić, że lepiej wyglądają z daleka niż z bliska, zwłaszcza nocą, pięknie oświetlone. Na wzgórzu jest kawiarnia i toalety.

Rzeka dzieli miasto na dwie części.

Po jednej zamek, grobowce, urokliwe hotele w starych osmańskich domach, klimatyczne restauracje, sklepiki.

Po drugiej miasto.

W pobliżu Amasya Juliusz Cezar wypowiedział słynną formułę Veni, vidi, vici (przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem). Stało się to po bitwie pod Zile, w której pokonał Farnakesa II – syna władcy Pontu.

Oprócz zamku i grobów można zobaczyć meczet z 1247 roku i muzeum.

Amasya nabiera kolorytu nocą.

I jeszcze jedno. W Amasya stoi pomnik…

…śmiałyśmy się z niego. Ale dalsza podróż pokazała, że Turcy uwielbiają robić selfie.

 

W Amasya spaliśmy w Hotel Sari Konak

Dlaczego ten – okna jadalni wychodziły na rzekę.

Widok z hotelowej jadalni.

Następnego dnia ruszyliśmy w stronę gór pontyjskich. Ale to w następnym wpisie.

Jak zwykle zapraszam na filmową relację.

Tekst – Beata

Zdjęcia – Grzegorz

Menu