Litwa, Łotwa i Estonia po bezdrożach
to cel naszej wyprawy
Dzień czwarty
Trasa: delta Niemna – Nida (Mierzeja Kurońska)
Rano nadal wieje.
Po śniadaniu jedziemy, około 50 kilometrów do portu w Kłajpedzie. W mieście są dwa porty, jeden międzynarodowy, drugi lokalny.
Prom na Mierzeję Kurońską
Bilety kupujemy bezpośrednio przed wjazdem na prom, po 12,70 euro za samochód, 1,00 euro za pasażera (bilet obejmuje przeprawę w dwie strony, w drodze powrotnej nie trzeba ponownie kupować biletów). Wszystkie informacje na stronie przewoźnika (https://www.keltas.lt/).

Przeprawa jest bardzo krótka, po około 7 minutach zjeżdżamy na ląd i jedziemy w kierunku Nidy, czyli mamy do przejechania prawie 50 kilometrów.
Wjazd samochodem na Mierzeję Kurońską wiąże się z jeszcze jedną opłatą, tzw opłatą klimatyczną – my płaciliśmy 30,00 euro za samochód. Opłatę uiszcza się przejeżdżając przez bramki, nie sposób jej ominąć.
Litwini bardzo walczą o utrzymanie Mierzei Kurońskiej w niezmienionym stanie. Podobno proces niszczenia zapoczątkowała olbrzymia wycinka drzew w XVI wieku. Piaski tworzące Mierzeję zaczęły zsypywać się do wody oraz zasypywać położone na niej wioski – w ciągu 300 lat zdołały zasypać 14 z nich. Obecnie wzmożony ruch turystyczny tylko pogłębia istniejące problemy. Mądre źródła mówią, że ruchome wydmy zmniejszyły się o 20 metrów w ciągu ostatnich 40 lat.


wydmy Parnidis
Główna atrakcja Mierzei Kurońskiej znajduje się za miejscowością Nida. Należy przejechać przez centrum miejscowości i kierować się w stronę campingu, przed wjazdem na camping należy skręcić w lewo, zgodnie z główną drogą i wjechać dosyć stromym podjazdem. Na końcu drogi asfaltowej jest niedyuży parking, na którym można kupić napoje, kawę, pamiątki. Jeszcze tylko parę metrów pieszo pod górkę i mamy przepiękny widok na wydmy Parnidis. Panorama rozciąga się aż do granic Federacji Rosyjskiej (nasz telefon połączył się automatycznie z operatorem rosyjskim i nabił nam parę impulsów, które są dosyć drogie, więc uważajcie), jest przepiękna. Do podziwiania ustawiono parę ławek a na sam szczyt wiedzie utwardzona ścieżka.


Ścieżka zakończona jest tarasem widokowym, przy którym znajduje się zegar słoneczny z kalendarzem. Składa się z ronda z półkolem i małych stopni oznaczających godziny. W jego centralnej części wryty jest w ziemie wysoki na ponad 13 m obelisk, którego cień pokazuje godzinę.

Trochę pospacerowaliśmy po wydmach, które nazywane są Doliną Śmierci. Nazwa wzięła się od obozu dla francuskich jeńców wojennych, który mieścił się tutaj w latach 1870 – 1872.



Kwaterujemy się na campingu Nidos kempingas, jedynym na Mierzei Kurońskiej.
camping Nida
Położony wśród sosnowych drzew, z wytyczonymi stanowiskami biwakowymi, prądem, stolikami. Na campingu jest boisko do tenisa, fajna restauracja, bardzo dobre sanitariaty. Za pobyt zapłaciliśmy 28 euro, jak zwykle za samochód, namiot i 3 osoby.
Aby dojść na plażę położoną nad Bałtykiem musimy przejść dwa razy przez las oraz przez drogę prowadzącą do rosyjskiej części Mierzei Kurońskiej, około 1 kilometra.
Na plażę schodzimy schodami, po lewej jest plaża dla ludzi bez „majtek” z prawej dla ludzi z „majtkami”, zgodnie ze znakiem informacyjnym.
Jako, że mamy „majtki” i nawet dużo więcej, jest dosyć chłodno kierujemy się na prawo.


Plaża jest szeroka, pustawa, wieje a chmury tworzą niezłe przestawienie.
Rano obudził nas deszcz, który miał padać do popołudnia, więc z żalem złożyliśmy nasze obozowisko i pojechaliśmy szukać lepszej pogody do Kłajpedy.
Na Mierzei Kurońskiej wart odwiedzenia jest Park Czarownic, położony w miejscowości Juodkrantė.
Niestety, gdy byliśmy przy wejściu do parku ulewa nabrała mocy, więc nie opiszę jakie wspaniałe znajdują się tam postacie istot prosto z bajek.
Na Mierzei Kurońskiej jest siedlisko kormoranów, przy głównej drodze.


Zapraszam do przeczytania poprzednich wpisów z Litwy:
Beata