Plaża Gjipe

Wybierając się Albanii – plażę Gjipe wpisałam jako miejsce, które muszę zobaczyć.

Podobno jeszcze do niedawna dzikie miejsce, nieskażone komercją, oaza dla offroadowców, hipisów, samotników.
Jaka jest dzisiaj plaża Gjipe.
Nadal niezaprzeczalnie piękna, ujmująca ale…

Na plażę Gjipe przyjechaliśmy w czwartek wieczorem. Mamy to szczęście, że świat widzimy przez pryzmat napędu 4×4, więc nie mieliśmy problemu z dostaniem się na plażę samochodem wraz z całym wakacyjnym wyposażeniem. Zatoka dostępna jest tylko dla terenówek lub pieszo, około 30-40 minut z ogólnodostępnego parkingu.

Czytając o tym miejscu nigdzie nie znalazłam wzmianki o działającym tam campingu. A takowy jest na miejscu, ukryty pośród zieleni. Na miejscu można wynająć namiot – 2 osoby 10 euro za noc. W tej cenie otrzymujemy również dostęp do toalety, prysznica.

Na plaży działają również 3 bary, jeden zaraz przy wjeździe na plażę, jeden na samej plaży i trzeci największy, z energią elektryczną przy wejściu do kanionu. Nam było do niego najbliżej i z jego usług korzystaliśmy. Właściciel bardzo miły opowiedział nam, że spędza tam trzy miesiące w roku, pilnuje wszystkiego śpiąc na dachu swojej ciężarówki ( nie wiem jak zjechał nią na plażę ). Codziennie rano przychodzą pieszo dwie lub trzy dziewczyny z miasteczka do obsługi baru. Do nabycia piwo, soki oraz bardzo przyzwoita wołowina, kurczak, sałatki. Hitem są ryby z grilla. Zazwyczaj przed wieczorem kończy się ich zapas.
Prawie w każdy dzień biały defender właściciela baru wywozi śmieci z plaży. I taka obsługa wymaga opłaty.
Jak wspominałam na plażę przyjechaliśmy wieczorem, po długiej drodze aż z Shengjin, gdzie spędziliśmy poprzednią noc. Jakie było nasze zdziwienie jak po zatrzymaniu się na plaży, podeszły do nas dwie osoby twierdząc, że jest to prywatne miejsce i należy się opłata 300 leków od samochodu. Nie pomogły dyskusje. Na plaży w pobliżu stały jeszcze dwie terenówki, Niemcy i Białorusini. Po konsultacji z nimi dowiedzieliśmy się, że również płacą 300 leków. Nie jest to duża kwota po przeliczeniu na złotówki ale… miała to być dzika plaża.

Spędziliśmy na plaży 3 noce. Po sobotnim wieczorze, kiedy na plaże zjechały albańskie terenówki przywożąc ze sobą mnóstwo halogenów, ludzi, stolików i hałasu nic nie zostało z namiastki dzikiej plaży. W niedzielę rano pożegnaliśmy to piękne miejsce, które naprawdę warto odwiedzić zanim dotrze do niego asfaltowa droga lub powstanie zamknięty, ekskluzywny kompleks tylko dla wybranych.
Woda jest niezwykle błękitna, brak śmieci, które można spotkać wszędzie w Albanii, białe drobne kamyki aż proszą aby rozłożyć na nich ręcznik.

Schodząc na plażę po jej drugiej stronie widzimy skały, tworzą bardzo malownicze tło. Można skorzystać z cienia który dają lub zająć miejscówkę we wnęce skalnej, która zapewnia cień przez cały dzień oraz prywatność.
Na plażę motorówkami przypływają turyści lub Albańczycy, nie zachowując żadnych umiarów w ilości osób na motorówce.

Bardzo ciekawy jest również wąwóz. W czasie naszego pobytu przyjechała zorganizowana grupa pod opieką Albańczyków i wspinali się po ścianach wąwozu.

Ciekawostką jest, że wybrzeżem wiedzie szlak pieszy. Łączy plażę Gjipe z jednej strony z Dhermi, z drugiej z Jale. Można wdrapać się na skały i podziwiać widoki. Mogłabym tak siedzieć bez końca. Brak mi takich miejsc.

Menu