Jak samodzielnie zorganizować wyjazd do Patagonii – Patagonia 2024 #1

Przyznam, że jak pierwszy raz pomyślałam o samodzielnym wyjeździe do Patagonii, była to dla mnie odległa i niedostępna kraina, do której trudno się dostać.

Zaczęłam zbierać najróżniejsze informacje, kupiłam przewodnik i mapę papierową po Chile.

Organizacja wyjazdu do Patagonii – od czego zacząć?

Do Patagonii można się dostać na dwa sposoby:

Samolotem do Argentyny

Pierwsza opcja to oczywiście samolotem z lądowaniem w Buenos Aires a następnie przelot do El Calafate. El Calafate to największe miasto w argentyńskiej części Patagonii, położone około 2-3 godzin od El Chalten. W El Calafate w zależności od preferencji i zasobów finansowych możemy wynająć samochód lub korzystać z komunikacji publicznej, która w tym rejonie działa bardzo sprawnie.

Samolotem do Chile

Druga opcja to samolotem z lądowaniem w Santiago de Chile.

My wybraliśmy drugą opcję, ponieważ w planach mieliśmy również eksploatację pustyni Atakama.

Do Santiago de Chile lata tylko kilka linii lotniczych: chilijskie Latam, francuski Air France czy hiszpańska Iberia.

Po wielu kalkulacjach wybraliśmy Air France, z uwagi na bezpośrednie połączenie z Krakowem. Mogliśmy całą podróż odbyć w ramach jednej linii na bilecie łączonym. Odnośnie cen biletów, podaję tylko orientacyjnie – my za 2 osoby zapłaciliśmy prawie 10 tysięcy złotych (w tym ujęty był bagaż rejestrowany 23 kg i miejsca w samolocie). W październiku 2023 roku nie  znalazłam tańszych biletów i nie wiem w jakiej cenie są obecnie, gdy piszę tego posta.

Formalności wjazdowe

Nie potrzebujemy wizy na wjazd do Chile.

Dodatkowe szczepienia nie są obowiązkowe a zalecane.

Po wylądowaniu w Chile mamy następującą procedurę:

1. Kontrola paszportowa – otrzymujemy kwit migracyjny,

2. Rejestracja w systemie odnoście przewożonej żywności (całe lotnisko w Santiago ma tablice informacyjne, kody QR jak to zrobić), nam na szybko nie udało się zarejestrować.

Zgłoszenie można wypełnić papierowo, przed sprawdzeniem bagaży. Papierowo wypełnialiśmy je również wracając z Argentyny.

Po zakupie biletów nasz wyjazd zaczął napierać realnych kształtów.

Teraz należało zdecydować co i jak zobaczyć w Chile.

Jak wiecie Chile to najdłuższy kraj świata – ma 4.300 kilometrów długości a w najszerszym miejscu ma 468 kilometrów. My chwieliśmy zobaczyć południową i północną część Chile, więc jeden samochód na cały pobyt raczej nie wchodził w rachubę.

Lokalne linie lotnicze w Chile

W Chile lokalnie działają dwie konkurencyjne linie lotnicze – Latam oraz Sky. My korzystaliśmy z linii Latam, myślę, że ich strona była dla mnie bardziej czytelna i mają większą ilość połączeń. Dodam tylko, że kupując bilety warto zaznaczyć, że przebywa się w Chile – cena jest bardziej konkurencyjna a nikt tego później nie sprawdza.

Czyli reasumując:

Mieliśmy już samolot z Krakowa do Santiago z przesiadką w Paryżu. Następnie po wylądowaniu w Santiago mieliśmy samolot do Punta Arenas. Musieliśmy tylko po wylądowaniu i odprawie zmienić terminal z międzynarodowego na krajowy.

Na stronie linii lotniczych jest bardzo dużo lotów, nawet kilka w ciągu jednego dnia. My mieliśmy na lotnisku w Santiago 2 godziny na formalności i w zupełności nam to wystarczyło.

Największym zaskoczeniem była dla nas samodzielna odprawa na krajowym lotnisku. Linie Latam, mają wszystko zautomatyzowane. Należy podejść do automatu opisanego logiem firmy i:

  1. wpisać numer rezerwacji i zaznaczyć, w naszym przypadku 2 osoby
  2. automat wydrukuje kwity bagażowe, które należy samodzielnie założyć
  3. automat wydrukuje bilet
  4. przejść do taśmy, gdzie oddaje się bagaże
  5. samodzielnie nadać bagaż skanując bilet a następnie kwit bagażowy.

Proste, skomplikowane – zawsze są osoby, które można poprosić o pomoc.

No to następny krok w planowaniu.

Musieliśmy podjąć decyzję jak i czym poruszać się po Patagonii i co z noclegami.

Wynajem samochodu w Patagonii

Zdecydowaliśmy się na wynajem mini busa z możliwością spania w nim.

Dlaczego taki wybór, po pierwsze bardzo wysoka cena noclegów w chilijskim parku Torres del Paine, po drugie, nie musieliśmy wszystkiego planować z dużym wyprzedzeniem – nocleg mieliśmy w samochodzie.

Po analizie ofert równych wypożyczalni zdecydowaliśmy się na Wicked. Mieli do wyboru kilka busików, całkiem znośną politykę i bardzo dobre opinie na google. Mogę obecnie potwierdzić, że dobre opinie były całkiem zasłużone.

Za 8 dni wynajmu busika z pełnym ubezpieczeniem, z limitem 250 kilometrów dziennie, z pozwoleniem wjazdu do Argentyny, późnym zwrotem zapłaciliśmy 753.352 CLP co daje około 420,00 złotych dziennie.

Na wyposażeniu busika mieliśmy: 2 stoliki (jeden w środku), 2 krzesła, kuchenkę z gazem, naczynia do gotowania dla 2 osób, lodówkę – niestety zwykłą, zbiornik na wodę.

Jedyny mankament firmy Wicked to, że nie odbierają wynajmujących z lotniska, dodatkowo pracują pomiędzy 10.00 a 17.00.  Czyli po wylądowaniu w Punta Arenas musieliśmy skorzystać z taxi – płatność gotówkowa 13.000 CLP, czyli około 50 złotych.

Odbiór samochodu przeszedł nam bardzo sprawienie i wreszcie mogliśmy zacząć nasze wakacje w Patagonii.

Na pierwszą noc zarezerwowaliśmy pobyt w hotelu – nasz wybór padł na Patagonia Apart Hotel Hotel oferuje dodatkowo mały aneks kuchenny a dla nas po ponad 18 godzinach spędzonych w samolocie i kilku dodatkowych na lotniskach było to ważne. W hotelu jest strzeżony parking, więc bez zastanowienia zostawiliśmy naszego busika i poszliśmy „na miasto”, zwłaszcza, że mieliśmy dzień dłuższy o 6 godzin, czyli późne popołudnie w Punta Arenas.

Jakie jest Punta Arenas – na pewno nie jest  „Fin del mundo” czyli końcem świata.

Punta Arenas

Punta Arenas jest najdalej na południe wysuniętym miastem świata, które położone jest stałym lądzie. Czasami wspomina się również o Ushuaia, ale ona tak naprawdę leży już na wyspie, na Ziemi Ognistej.

Punta Arenas klimatem przypomina trochę miasteczko z serialu „Przystanek Alaska”, pamiętacie? Takie senne, sielskie, niespieszne.

Niska, drewniana zabudowa, taka na chwilę, jakby budowniczym nie zależało na trwałości i solidnej konstrukcji.

Wszędzie wokoło możemy spotkać bezpańskie psy, jednak nie są natarczywe czy agresywne. Po prostu są, taki element chilijskiego krajobrazu.

Duża, długa plaża z deptakiem sprawia wrażenie opuszczonej, niepokoją tylko znaki informujące, jak należy postępować w przypadku tsunami😟. Naprawdę?

Ciężko w to uwierzyć patrząc na spokojne wody Cieśliny Magellana.

Na obiad udaliśmy się do polecanej knajpki Lomitos’s spróbować „Completo Italiano”. Jest to hot-dog z dużą ilością awokado. Chilijczycy uwielbiają awokado jako dodatek do mięs i kanapek. Do tego polecam pisco (chilijskie brendy) z sokiem z limonki, syropem cukrowym i białkiem jajka.

Gwarantowany totalny zawrót w brzuchu😁.

Następnego dnia zrobiliśmy zakupy w Unimarc – sieciowym markecie. Zaskoczyła nas bardzo dobra jakość wędlin oraz duży wybór pieczywa na wagę. Ceny zbliżone do polskich.

Chile szczyci się najwyższym poziomem życia wśród krajów Ameryki Południowej, więc raczej nie jest tanio.

Kupiliśmy kartę SIM sieci Movistar, za jakieś 50 złotych, mieliśmy 1 miesiąc i 50GB do wykorzystania. Dopiero w czasie podróży przez Chile przekonaliśmy się, że internet działa tylko i wyłącznie w miastach.

I ruszyliśmy w drogę do Parku Narodowego Torres del Paine ale o tym już następny wpis.

Po 4 dniach w chilijskiej części Patagonii, po odpoczynku w Hotelu Costaustralis w Puerto Natahales, pojechaliśmy na przejście graniczne Paso Fronterizo Casas Viejas.

Byliśmy trochę zestresowani – naczytałam się o formalnościach, o długim oczekiwaniu, o nieuprzejmości urzędników itd.

Przejście graniczne: z Chile do Argentyny

CHILE

1. Musimy zaparkować samochód

2. Wszyscy pasażerowie muszą udać się do kontroli paszportowej

3. Na sali obsługi mamy dwa rodzaje okienek:

„Salida” – wyjazd lub Entrada – wjazd, w zależności od kierunku naszej podróży. My wyjeżdżaliśmy z Chile więc wybraliśmy okienko „Salida”.

4. Po kontroli paszportowej należy udać się do okienka nr 2 z dokumentami od samochodu.

Przy wynajmie samochodu, za dodatkową opłata otrzymaliśmy dokumenty zezwalające na przekroczenie granicy. Z Chile możemy wjechać wynajętym samochodem tylko do Argentyny, nie jest możliwy wjazd do Boliwii czy do Peru. Po kilku minutach otrzymaliśmy pieczątki i w paszporcie i na dokumentach samochodu. Dodatkowo zostawiliśmy kwit migracyjny otrzymany przy wjeździe do Chile.

Ważne, przy wjeździe do Chile na granicy otrzymujemy kwit migracyjne, jest on bardzo ważny i trzeba go pilnować. Jest potrzebny do zameldowania się w hotelu, wynajęcia samochodu czy wymiany gotówki.

5. Możemy jechać dalej

ARGENTYNA

1.  Tutaj na odwtót, wybieramy stanowisko „Entrada” – ponieważ wjeżdżamy do kraju. Celnik zaskakuje nas pytaniem o hotel.

2. Kilka minut w stanowisko numer 2 i mamy pieczątki wjazdowe do Argentyny. Tutaj nie ma żadnych innych wymogów dla obywateli Polski.

Uf, jesteśmy w Argentynie.

Samochodem przez argentyńską pampę

Pomiędzy Puerto Nathales w Chile a El Chalten w Argentynie jest 500 kilometrów niczego, bo tak wygląda pampa.

Idealnie prosta droga, z dwóch stron ogrodzenie i dosłownie kilka spotkanych samochodów przez cały dzień.

Dodam tylko, że nie ma możliwości zjechania na pobocze na postój – jest zbyt mało miejsca, nie ma dróg, na które można zjechać – wszystkie mają bramy. Nie ma również stacji paliw, na odcinku 500 kilometrów minęliśmy dwie stacje – jedną w miasteczku zaraz za granicą po stronie argentyńskiej, następną w Esperanza, czyli gdzieś pośrodku drogi. Trzecia stacja paliw była w El Chalten – barak a jednym dystrybutorem.

W czasie całej drogi zatrzymać można się wyłącznie na parkingach, które opisane są literą E ( skrót od „estacionamiento”) lub na punktach widokowych, opisanych jako „mirador”.

Każde urozmaicenie podróży w tym dniu było mile widziane.

Na początek wypatrzyliśmy strusia??? – po sprawdzeniu okazało się, że to Nandu Szare.

Najwięcej było małych stad Gwanako Andyjskiego (Lama guanicoe).

Pasły się nieopodal drogi, bardzo czujne, wystarczyło, że samochód trochę zwolnił a uciekały w niekończącą się pampę.

Smutny widok, który wrył mi się w pamięć to małe osobniki, które nie były w stanie przeskoczyć ogrodzenia. Co jakiś czas, smutno wyglądały pozostawione na drutach.

Do El Chalten dojechaliśmy 30 minut zbyt późno aby uchwycić zachód słońca a słońce pięknie zachodziło za górami, za Fitz Royem i za Cerro Torre.

No cóż, szkoda… – ale to już w następnym wpisie.

Przejście graniczne: z Argentyny do Chile

Dodam tylko, że odwrotna podróż przez granicę, czyli wjazd do Chile jest bardziej skomplikowany.

Przy okienku numer 1 otrzymujemy dodatkowo kwit migracyjny, który jest niezbędny aż do ponownego opuszczenia Chile. Należy również odwiedzić okienko numer 3, w którym trzeba zadeklarować wwóz takich produktów spożywczych jak: mięso, warzywa, owoce, nabiał.

Jest to skrupulatnie sprawdzane – czyli wjeżdżając do Chile musimy zaczekać na celnika, który przeszuka nasz samochód i pozwoli jechać dalej.

Wiedzieliśmy o tym wcześniej, więc zjedliśmy wszystko co mogłoby stanowić problem na przejściu granicznym. Zostało nam tylko jedzenie liofilizowane, które można przewozić bez problemu.

Celnik z uśmiechem pozwolił nam jechać i znów byliśmy w Chile.

Podsumowanie:

1. Z naszą znikomą znajomością hiszpańskiego (kilka podstawowych zwrotów wykutych na pamięć) nie mieliśmy problemu w czasie podróżowania po Patagonii.

2. Podróżując po Chile samochodem należy pamiętać o paliwie i zapasach artykułów spożywczych. Stacje paliw oddalone są od siebie często o setki kilometrów i nie oferują innych usług, takich jak restauracja czy bankomat

3. W większości płaciliśmy kartą. Na początku wybraliśmy sporo gotówki, i pod koniec pobytu w Chile kupiliśmy za nią pamiątki do domu. Nie była potrzebna. W restauracjach, barach zwykle do rachunku doliczana jest opłata za obsługę. W czasie regulowania rachunku można wybrać 5%, 7% lub 10%. Za całość płacimy gotówką lub kartą.

Menu